Cała prawda o sir Richardzie Bransonie?

Comments 0
13 kwietnia 2014, Comments 0
sir Richard Branson

sir Richard Branson

Czytam właśnie książkę Tima Bowera „Branson behind the mask” (Branson za maską – jeszcze nie ma polskiego wydania) o najsłynniejszym przedsiębiorcy Wielkiej Brytanii i jednym z najbardziej znanych biznesmenów świata.

Z każdą kolejną stroną odnoszę wrażenie, że autor postawił tezę, iż sir Richard Branson w rzeczywistości ma dużo słabsze osiągnięcia niżby to wynikało z tego, jak się promuje. Że największą umiejętnością Brytyjczyka jest sprawne wykorzystywanie narzędzi PR-owych i umiejętność korzystania z darmowej promocji w mediach.

I taką też tezę autor postanowił udowodnić, przytaczając kolejne fakty z życia znanego biznesmena, co rusz pokazując, że jego firmy wcale nie miały rewelacyjnych zysków, że nie pięły się cały czas w górę, że miały słabsze momenty, że kilka z nich zbankrutowało.

Bower z lubością wytyka kolejne potknięcia Bransona, pokazuje, że milioner najchętniej finansuje swoje przedsięwzięcia, korzystając z cudzego kapitału, minimalizując swoje ryzyko.

Wręcz wyśmiewa fakt, że Branson nie jest specjalistą w dziedzinie lotnictwa, telefonii komórkowej, kolei czy lotów kosmicznych i że opiera się na opinii doradców, samemu orientując się jedynie na poziomie podstawowym, który pozwala mu podejmować kluczowe decyzje.

Obserwując swoje reakcje na książkę, dochodzę do wniosku, że im bardziej Tim Bower próbuje uwypuklać wady Bransona, tym mocniej działania milionera budzą u mnie podziw i szacunek.

Bo czyż nie są to podstawy przedsiębiorczości?

Tworzenie czegoś z niczego, rozwiązywanie problemów ludzi i ulepszanie świata, w którym żyjemy, w zamian za pieniądze. Wykorzystywanie swoich mocnych stron, a do rzeczy, na których się nie znamy, zatrudnianie kompetentnych doradców. Ciągłe dążenie, by osiągać maksymalny efekt, minimalizując koszty.

Dla mnie to kwintesencja przedsiębiorczości, a gdy ktoś to robi na tak ogromną skalę, to lepiej patrzeć i słuchać, żeby się czegoś nauczyć, a nie wyśmiewać, że ten ktoś nie miał miliardów funtów w gotówce i nie mógł zrealizować jakiejś inwestycji. Dostarczenie takiej wartości ludziom, żeby zechcieli oni zapłacić setki milionów funtów, to już nie jest osiągnięcie?

Kiedyś napisałbym też, że dziwi mnie to, iż ktoś próbuje umniejszać dokonania wielkiego człowieka tylko po to, żeby samemu wypromować siebie i swoją książkę. Dzisiaj wiem, że każdy, kto wychyla się poza wyznaczone „standardy”, wcześniej czy później musi się liczyć z krytyką i atakami. A im więcej osiąga, tym te ataki przybierają na sile.

Dlatego też, drogi przedsiębiorco, jeśli nikt Cię nie atakuje, nie wyśmiewa, nie szkaluje, rozejrzyj się uważnie wokół, bo być może Twoje osiągnięcia są zbyt słabe i tym samym niezauważalne dla świata.

 

[zdjęcie: Virgin Media Center]

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Polecana książka

    • książka Umysł. Jak z niego wreszcie korzystać? (Wersja elektroniczna (PDF))